INFORMACJE LOKALNE ważne adresy i kontakty NADCHODZĄCE IMPREZY Konsulat RP Euro-Dance Wigilijny ARTYKUŁY Od Redakcji Ania Stefek - Paderewski jak fortepian wspomagał odzyskanie niepodległości Magdalena Hen - Wytłumacz się Tato rozmowa z pisarzem Tomasz Włodek - Masada główny zabytek Izraela Tadeusz Gierymski - O tym nie mozna ani mówić ani milczeć o poetce Łazowertównie Muzealna Herbata w RBCM Polsko-Kanadyjskie przepisy podatkowe zasady |
Tadeusz Gierymski O tym nie można ani mówić ani milczeć
Jestem zamkniętym pokojem - Tak napisała o sobie w "Zamkniętym pokoju", jej pierwszym tomiku liryków wydanym w 1930 roku, Henryka Łazowertówna, młodziutka, dwudziestoletnia wtedy poetka. Drugi tomik, "Imiona świata," ukazał się w 1934 roku. Oba mają silne, osobiste zabarwienie emocjonalne. Dobrzy znajomi i przyjaciele wspominają ją ciepło, z uznaniem i z żalem. Bo zaledwie zdążyła rozwinąć do lotu skrzydła, została zamordowana, nie wiemy nawet dokładnie, kiedy. I na niedobry czas, na czas pogardy, przypadły młodzieńcze lata tej warszawianki. Jako wolna słuchaczka filologii polskiej i romańskiej na Uniwersytecie Warszawskim odczuła wrogość młodzieży prawicowej. Opowiedziała Edwardowi Kozikowskiemu jak ją ogarnął strach, gdy dochodząc do bramy uniwersytetu, widziała jak oenerowcy z pałkami i kastetami bili studenta o wybitnie semickich rysach. Wahała się, czy dalej iść, czy zawrócić. Przemogła lęk. „Choćby mieli mnie nawet zabić, nie cofnę się” powiedziała. Przeszła nie zatrzymywana. A o winie, jaką mogła czuć, wiedzą tylko ci, którzy podobnie bezradni jak ona, lub słabi, jak większość z nas, przeszli kiedyś mimo potrzebującego pomocy człowieka. Zapowiadała się świetnie jako poetka i już chyba w 1929 albo 1930 roku uzyskała pierwszą nagrodę Koła Polonistów Uniwersytetu Warszawskiego za wiersz "Stara Panna". Jest on dobrym przykładem liryzmu, prostoty, bezpośredniości i kobiecości cechujących jej wiersze. Przytoczę go w całości, bo są w nim ważne akcenty dla zrozumienia jej osobowości i poezji. Stara Panna Nie jest podobna do tych, Wieczorem, gdy mrok siny Stare listy po prostu pali - Dni, jak czarne szeregi literek W teatrze, kiedy słowa miłości ona nawet zazdrościć nie umie, Jedną tylko, inną zna miłość - Co niedziela w słoneczne południe Dziwnie bolą tych głosów dzwoneczki, Potem w domu długo bez potrzeby A o zmierzchu zawoła na górę Brudne rączki na swej szyi zaplata Znajomi i przyjaciele opisywali Łazowertównę jako uosobienie kobiecości. Była nie piękna, ale urocza i wdzięczna, prosta i naturalna w obejściu. Mieszkała z matką przy ul. Siennej; jej pokój był wypełniony już raczej niemodnymi cackami i bibelocikami, a idąc na przyjęcia obwieszała się pożyczoną od matki biżuterią, bo jak mówiła: „Nie mogę iść gola!” Kochała książki, kupowała je kosztem poważnego uszczerbku w jej skromnym budżecie. Nie chciała pożyczać z bibliotek, bo i na nowości czekać trzeba było, a co ważniejsze, jak wyjaśniała: „Gdy zaczynam czytać książkę, to nie odrywam się od niej, póki jej nie skończę. Czytam wiec i wtedy, gdy jem, i gdy leżę w łóżku. Książka cały czas jest ze mną, nie odstępuję jej ani na krok, a to jest możliwe jedynie wówczas, kiedy książka nie ma wyglądu wzbudzającego odrazę.” Wolała czytać nietkniętą przez nikogo książkę, rozcinać nowe kartki, cieszyć się swoistym zapachem farby drukarskiej. Kiedyś, gdy ci obrzydnie tapet twych znajomy deseń, Na granicznej stacyjce, za ostatnim domostwem białym Po miasteczkach słonecznych pod murami w dzikim winie pochodzisz Aż kiedyś ktoś na żarty polskim cię nazwie imieniem Coś zawoła na ciebie z daleka, twarz znajoma w nocy się przyśni, I rozpoczniesz na zszarzałe, nieskończone nici wieczorów Łatwo jest w nim widzieć przywiązanie, tęsknotę i miłość do ziemi ojczystej, do języka rodzimego. A w Polsce wracała często do wspomnień o okresie zagranicznym; jak dla innych literatów, np. dla młodego Miłosza, Francja była i dla niej Ziemią Obiecaną.
Noc nad jeziorem Bourget Zabłąkanym w obcym miesicie podróżnym jakby w jakiejś cudownej przygodzie Ciepłe skrzydła ma cisza wieczorna...W skrzydłach ciszy jesteśmy sami: Ten wieczór układa się w wiersze - w romantyczny księżycowy poemat: Pod palcami - czy to trzciny oślizgłe, czy to twoje zziębnięte dłonie? Wiatr na wodzie cienie poszarpał...Chmura gwiazdy na niebie zgasiła... Wiatr słowa roztarł w powietrzu...Ciemność chłonie nasze spojrzenia... Chwila była jak ważka błękitna...Chwila była - chwili nie ma - dlaczego?! (Zasłuchani w przemijanie milczymy, szorstką ciszą spowici jak kirem... ) Łazowertówna współpracowała między innymi z pismami Droga i Plon, zbliżona była do grupy Skamandra okazała się być sumienną i cenioną współpracowniczką Związku Literatów, którego sekretarzowi, Edwardowi Kozikowskiemu, po pewnym wieczorze dyskusyjnym ofiarowała pomoc w organizowaniu dyskusji i innych imprez. Jej krótkie, jednoroczne członkostwo w Polskiej Asocjacji Pisarzy Proletariackich uważane jest za nominalne, a zapis sam za uległość namowom kolegów. Wrzesień 1939 to tragiczna data dla Polski, a szczególna tragedia dla jej żydowskich obywateli. W Jom Kippur - Sądny Dzień Gubernator Frank ogłosił przez szczekaczki i w szmatławcu zarządzenie o ustanowieniu trzech odrębnych dzielnic mieszkalnych w Warszawie: niemieckiej, żydowskiej i polskiej. Po utworzeniu getta ulica Sienna znalazła się w tzw. małym getcie, zamieszkiwanym w dużej mierze przez inteligencję, gdzie warunki były lepsze niż w dużym getcie. Tam na początku był też sierociniec Korczaka. Łazowertówna zaczęła współpracować z Centosem, organizacją żydowską opiekującą się z ramienia gminy żydowskiej dziećmi, pisała sprawozdania, napisała przejmujące dzieje jednej przesiedlanej rodziny żydowskiej. Została zwerbowana do współpracy z Oneg Szabat, ośrodkiem archiwalno-dokumentacyjnym historyka Emmanuela Ringelbluma, który kilkakrotnie wspomina ją w swojej kronice getta warszawskiego: „Łazowertówna aktywnie współpracowała z Archiwum Getta - „Oneg Szabat”. Napisała szereg prac. W konkursie, rozpisanym przez „Oneg Szabat” wśród wąskiego kręgu przyjaciół i współpracowników, zdobyła - wyżej wspomnianą monografią - jedną z pierwszych nagród. (...) Działacz, społecznik widzi stale liczbę, masę. Nawet, kiedy przychodzi do punktu dla uchodźców, nie widzi on jednostki, lecz ogół. Henryka Łazowertówna odsłoniła działaczom społecznym w Warszawie straszliwą tragedię każdego z oddzielna spośród stutysięcznej masy uchodźców. Po kilku tygodniach znów przyszedł do niego sam ojciec Brandstaettera. Widział się z Łazowertówną i ta skłoniła go do ponownego przyjścia z pytaniem, czy nie mógłby jej pomóc urządzić się w Krakowie, gdzie nie była znana. Kozikowski pisał, że nie miał ani środków, ani znajomości koniecznych do przeniesienia jej do Krakowa, i że sam już wtedy ukrywał jedną Żydówkę. Nie zaproponował, więc ukrycia Łazowertówny u siebie i nawet nie mógł powodu wyjaśnić. Musiałem taki fakt trzymać w tajemnicy i zapewne pisał - Łazowertówna, usłyszawszy wymijającą odpowiedź, jakiej jej udzieliłem za pośrednictwem Brandstaettera, nabrała o mnie niezbyt dobrego mniemania. Cierpki jest komentarz Ringelbluma: Lesław Bartelski twierdzi, że mogła się uratować sama, ale nie chciała opuścić matki. Nie ustalono na pewno, kiedy obie zginęły. Wydaje się, że jak wielu innych nieszczęsnych spędzono je w sierpniu 1942 roku na Umschlagplatz. Tam Niemcy ładowali ludzi z getta do wagonów na wywóz, tam odgrywały się dantejskie sceny. Marysia Eisenstadt, która piękny miała głos, rozdzielona od ojca, kierownika chóru w synagodze, opierała się Niemcom i została zastrzelona na miejscu. Aron Gawze, jeden z założycieli dziennika "Hajnt", odebrał sobie tam życie. Samobójstwo zamiast poddania się wywiezieniu nie było rzadkością; wyrwanie kogoś z Umschlagplatzu bylo rzadkie. Henrykę Wandę Łazertównę i jej matkę najprawdopodobniej zamordowali Niemcy w Treblince. Smutny jest jej wiersz napisany kilka lat przed gehenną Zagłady, profetyczny, jak gdyby pisany był o niej i o nas, o naszym żydowsko-polskim losie. Nasza pódroż Odjeżdżamy we wspólną podroż,
Czworgiem oczu wpatrzeni w ciemność,
Przyjeżdżamy do jednego domu
Pod zastygłą, puszystą wełną, Kręgiem gór zamknięci dokoła, Wieczór kroki na śniegu nam plącze,
Do snów ciężkich jak wory kamieni,
|