nr. 47
VICTORIA, BC, listopad 2013
NavBar

INFORMACJE 
LOKALNE
ważne adresy i kontakty

NADCHODZĄCE IMPREZY
I WYDARZENIA

Konsulat RP
w Vancouver
przenosi się

Euro-Dance
Party
Dom Polski
30 listopada

Wigilijny
Opłatek
Dom Polski
8 grudnia


ARTYKUŁY

Od Redakcji

Ania Stefek -
Paderewski

jak fortepian wspomagał
odzyskanie niepodległości

Magdalena Hen -
Wytłumacz się Tato

rozmowa z pisarzem

Tomasz Włodek -
Masada

główny zabytek Izraela

Tadeusz Gierymski -
O tym nie mozna
ani mówić ani
milczeć
o poetce Łazowertównie

Muzealna Herbata
w RBCM

Polsko-Kanadyjskie
przepisy podatkowe

zasady

Rozmaitości


Indeks autorów

Tomasz Włodek, (foto Ewa Caputa)

MASADA

(…) Na szczyt Masady można wyjechać kolejką linową, ale było jeszcze za wcześnie, a i tak nie miałem na to pieniędzy. Księżyc już zaszedł za góry, więc po omacku odnalazłem “Ścieżkę Wężów” czyli szlak prowadzący na szczyt. Długie i żmudne podejście, gdy już byłem pod samym szczytem - ponad horyzontem zaróżowiło się słońce, w ciągu paru minut cały jordański brzeg Morza Martwego rozbłysnął światłem. Gdy tylko słońce wzniosło się parę centymetrów ponad horyzont, zaczęło dotkliwie przypiekać. Na szczycie ku wygodzie turystów stoją plastikowe cysterny z wodą. Próbuję pić, woda jest obrzydliwa, ma smak plastiku.
Masada jest to starożytna forteca wzniesiona przez króla Heroda Wielkiego pośrodku Pustyni Judzkiej. Umieszczona na naturalnym górskim płaskowyżu odciętym ze wszystkich stron głębokimi przepaściami budowla uchodziła za niemożliwą do zdobycia. Na szczycie umieszczono olbrzymie magazyny z żywnością, cysterny z wodą, luksusowe pałace dla notabli, oraz koszary dla wojska.
Mieszkańcom zapewniono w twierdzy wszelkie wygody - baseny, łaźnie z ciepłą i zimną woda, sauny i tym podobne luksusy.
Po wybuchu powstania żydowskiego przeciwko Rzymianom w latach 66 -73, powstańcy zajęli Masadę podstępem, zdaje się zresztą, że nie była przez nikogo broniona. Powstanie trwało przez parę lat - Rzymianie nie spieszyli się z jego tłumieniem, gdyż akurat wówczas mieli kłopoty u siebie w postaci wojny domowej o to, kto ma zostać następnym cesarzem. Gdy jednak ten dylemat rozwiązali i gdy poczuli, że mają w Palestynie wolne ręce, to sprawy potoczyły się szybko. Jerozolima została zdobyta, jej mieszkańcy wymordowani lub uprowadzeni w niewolę, potem kolej przyszła na dalsze twierdze powstańców. Na koniec pozostała tylko Masada - a w niej kilkaset ostatnich zelotów, czyli mówiąc językiem XXI wieku - żydowskich skrajnych nacjonalistów.

Zabezpieczywszy tyły, Rzymianie przystąpili do metodycznego oblężenia ostatniej żydowskiej twierdzy. Nie mieli najmniejszego zamiaru bawić się w alpinistów i piąć do szturmów na paręsetmetrową ścianę skalną. Zamiast tego, wybudowali u podnóża góry szereg obozów dla zakwaterowania wojsk, zorganizowali transport żywności i wody (te parę tysięcy żołnierzy trzeba było wyżywić - a z tym na pustyni trudno!). Następnie przystąpili do budowy gigantycznej rampy, po której mieli zamiar się dostać na szczyt. Przedsięwzięcie ambitne, biorąc pod uwagę poziom ówczesnej techniki - podstawowym sprzętem inżynieryjnym były w owych czasach mięśnie niewolników.
Budowa rampy trwała parę lat. W tym czasie oblężeni Żydzi prowadzili życie ściśle według przepisów prawa żydowskiego, poddawali się rytualnym ablucjom, odprawiali przepisane modły. Olbrzymie zapasy żywności w Masadzie w zupełności wystarczały na ich potrzeby. Rampa powoli rosła i rosła aż wreszcie dosięgła szczytu góry. Wtedy Rzymianie wciągnęli po niej tarany, które szybko sobie poradziły z murami - i obrońcy stanęli wobec okrutnej prawdy: upadek fortecy to tylko kwestia czasu. Nie chcąc się poddać i popaść w niewolę, [po uprzednim wyciągnięciu losów, kto ma kogo zabić przyp.red.] mieszkańcy Masady popełnili zbiorowe samobójstwo.
Dziwne to miejsce ta Masada. Tu nastąpiło zderzenie dwóch światów - z jednej strony Żydzi i coś co XXI wieczny czytelnik gazet nazwał by religijnym fundamentalizmem - walki za wszelką cenę, wbrew jakiejkolwiek nadziei. Z drugiej strony - Rzymianie, spokojni, zorganizowani, pozbawieni sentymentów. Fanatyzmowi zelotów przeciwstawili fenomenalna dyscyplinę i organizację legionów, które były chłodną, pozbawioną uczuć maszyną do zabijania. I dziwnie się ta historia skończyła - Żydzi walcząc w obronie swojej religii i prawa - prawo to w końcu złamali popełniając samobójstwo. A Rzymianie - beznamiętni zawodowi żołnierze, których mało, co było w stanie wzruszyć, przeżyli szok, gdy weszli do opuszczonej twierdzy i znaleźli tylko dymiące ruiny i kilkaset trupów. To się nie mieściło w ich świecie pojęć.
Dzisiejsza Masada stanowi dla Izraelczyków ważny symbol narodowej tożsamości - tu właśnie poborowi składają przysięgę, iż “Masada nie upadnie już nigdy”.

Można postawić pytanie: kim był Herod Wielki?
Dla chrześcijan - obłąkanym tyranem. Dla Żydów - odszczepieńcem, pół-poganinem, niemal zdrajcą. A może istnieje jakaś inna miara, jaką należy go oceniać?
Świat, jaki istniał ponad 2000 lat temu pod wieloma względami przypominał świat współczesny. Imperium Rzymskie obejmowało większość ziem
Zachodu, w jego obrębie żyły miliony ludzi. Dzięki instytucji niewolnictwa, dla znacznej części mieszkańców Imperium nie było to życie lekkie, ale z całą pewnością miało ono swoje zalety - otóż przede wszystkim było to życie stabilne. Rzym narzucił podbitym ludom administrację, prawo i pokój - legiony żelazną ręką pilnowały porządku, a więc waśnie i wojny plemienne nie były możliwe. Od czasu do czasu wprawdzie dochodziło do wojen domowych, gdy jeden cesarz usiłował obalić drugiego - ale wojny te nie obejmowały całości terytorium, zresztą summa summarum były znacznie mniej krwawe niż chaotyczne walki „wszyscy przeciw wszystkim”, jakie rozgorzały gdy w przyszłości imperium zabrakło.
I tu dochodzimy do Heroda Wielkiego. Był on tylko poł-Żydem, jednak za Żyda chciał uchodzić. Wychowany w środowisku greckim dysponował, na pewno, większą perspektywą polityczną niż wielu jego rodaków. Wydaje się, iż rozumiał, że wojna z Rzymem to samobójstwo, z drugiej zaś strony widział olbrzymie korzyści, jakie może dać współpraca z cesarstwem. Pokój warunkował dobrobyt, to dzięki niemu możliwa stała się przebudowa Świątyni, to - smutne to niestety – dzięki okupacji rzymskiej rozmaite sekty żydowskie nie skoczyły sobie jeszcze do gardeł. Wszak przecież niedawno jeszcze bohaterska walka Machabeuszy o niepodległość, zakończona wywalczeniem tejże, doprowadziła do krwawych walk dynastycznych, walk, w których arbitrem okazali się Rzymianie.
Tak, Herod nie miał zbyt dobrego mniemania o swoich rodakach. Sojusz z władcami świata dawał Palestynie pokój i uniemożliwiał rozlew krwi, dlatego też wszelkie marzenia o niepodległości należało - zdaniem Heroda - o ile to możliwe, wytępić w zarodku. Stąd bezwzględne traktowanie wszystkich potencjalnych kandydatów do tytułu Mesjasza. I chyba Herod nie mylił się tak bardzo. Gdy jednak, już po jego śmierci, powstanie wybuchło - przyniosło potworne zniszczenia, wymordowanie całych miast. I co w tej historii najbardziej pouczające to to, że zaciekłość, jaką powstańcy wykazywali w walce nie szła w parze ze zdrowym rozsądkiem. Wojna z Rzymem już trwała - a poszczególne ugrupowania powstańcze mordowały się nawzajem - po prostu każdy szanujący się przywódca chciał zostać uznanym za Mesjasza. A skoro kandydatów do tytułu było zbyt wielu, nie mogło to doprowadzić do zwycięstwie.
Może jednak Herod nie był takim do końca złym władcą? Może był okrutnym, przebiegłym pragmatykiem - który znał ludzka naturę i „chciał dobrze”- wiedząc jednak, że to co jego lud chce nie jest dla niego dobre? I czy w świetle współczesnych wojen domowych nie można Herodowi przyznać racji? Historia współczesna coraz częściej pokazuje, że ją miał..

Tomasz Włodek - tekst po raz pierwszy publikowany był w Spojrzeniach w kwietniu 1998 roku


.

  Następny artykuł:

Napisz do Redakcji