nr. 43
VICTORIA, BC, kwiecień 2013
NavBar

INFORMACJE 
LOKALNE
ważne adresy i kontakty

NADCHODZĄCE IMPREZY
I WYDARZENIA

Akademia 3-maja
Dom Polski
5 maja



ARTYKUŁY

Od Redakcji


Władysław Widział
Katastrofa

3-cia rocznica

Powstanie bez szans
70-ta rocznica

Ewa Korzeniowska -
Poetycki dwugłos

Andrzej Busza i
Bogdan Czaykowski

Ewa Korzeniwska -
Blask życia

obrazy Joanny Milewicz

Bożena Ulewicz -
Obwód Kaliningradzki

strefa bardzo specjalna

Kostek Malczyk -
Jak Józjik Stefcy

gadka poleszucko-wileńska

Hieronim Nabiał-
Ser

z wykopalisk


Walter Mazur
Nowy Zarząd

Domu Polskiego

Rozmaitości


Indeks autorów

Ewa Korzeniowska

Poetycki dwugłos przyjaźni

Na pozór wydaje się, że Andrzeja Buszę i Bogdana Czaykowskiego łączyła wspólnota przeżyć, ale gdy bliżej przyjrzeć się sprawie tej przyjaźni widać, że tworzyła ją poezja.

Przy okazji poetyckich zainteresowań poznali się na studiach w latach 50 tych w Londynie. Tułacze życie zaniosło ich do Vancouver. Na antypodach dwaj poeci wykreowali dla siebie dwuosobowe twórcze środowisko.

„Mogę w każdej chwili przywołać taki obraz,” - mówi Andrzej Busza w rozmowie z Edwardem Zymanem - „Jest lipcowe popołudnie, siedzimy pod wysoką, wielometrową jodłą; w około rozlega się śpiew ptaków, w trawie niebieska sójka rozłupuje orzech porzucony przez wiewiórkę. Przed sobą mamy ksero wiersza Białoszewskiego, Bogdan trzyma w ręku zeszyt i książkę. Są momenty ciszy, głębokiego zamyślenia, słychać poszczególne słowa, urywki zdań, ale też gwałtowne wybuchy śmiechu. Tak właśnie przygotowywaliśmy materiał do polskiego numeru „Modern Poerty in translation”, wybory wierszy Białoszewskiego w naszych przekładach, czy pięciu współczesnych Elegii Polskich: (Iwaszkiewicz, Jastrun, Wierzyński, Miłosz i Bialoszewski.)

W Vancouver poeci przyjaciele stworzyli sobie świat oparty na przyjaźni i na współpracy poetyckiej. Jako tłumacze poetyccy dopełniali się nadzwyczajnie: Andrzej lepszy był w angielskim, a Bogdan w polskim. O tej lingwistycznej przekładance zadecydowała różnica wieku między poetami, a co za tym idzie odmienność przeżyć. Obu wygnała z kraju wojna. Bogdan spędził kilkanaście lat życia w przedwojennej Polsce podczas, gdy Andrzej opuścił ją będąc niemowlakiem.
Andrzej Busza, profesor emerytus wydziału filologii angielskiej uniwersytetu Brytyjskiej Kolumbii, światowej sławy badacz twórczości Josepha Conrada, jest też poetą. Jego wiersze pisane po polsku i po angielsku, świadomie czerpiące z różnych źródeł kulturowych są wyrafinowanym nośnikiem humanistycznych treści. By zrozumieć fenomen tych utworów, należy przyjrzeć się z bliska losom poety. Jego życie z miejsca na miejsce wyznaczał chaos.


Andrzej Busza urodził się w Krakowie w 1938 roku. Rodzina z rocznym Andrzejem opuściła Polskę na zawsze we wrześniu 1939 roku. Na jego dzieciństwo składała się tułaczka przez Rumunię, Francję do Jerozolimy, gdzie rodzina Buszów „osierocona” przez ojca, który ruszył na front, zamieszkuje przez kilka lat (1940-1947).
Jerozolima, jej światło, koloryt, smak i zapach, wielokulturowe klimaty miasta, mnogość ras i języków wywarła wpływ na rozwój wyobraźni przyszłego poety. Piętno na podobieństwo tatuażu, wyryła w nim panująca w domu polskość, do dziś, będąca sferą bezpieczeństwa i intymności. Od najmłodszych lat pisał wiersze, gdyż szybko odkrył, iż poezja pozwala mu pogodzić rosnący w nim konflikt rozdwojenia tożsamości. W 1947 roku rodzina Buszów przyjeżdża do Londynu, gdzie przebywa już od jakiegoś czasu ojciec rodziny. To z jego inicjatywy Andrzej zaczyna chodzić do angielskiej szkoły. Zaangażowany w angielski świat, z polskim i polskością ma kontakty tylko w czasie wakacji. Jego angielski szybko staje się lepszy niż jego polska mowa. Polski jest mu najbliższy, ale jako przedmiot swoich studiów wybiera anglistykę.

Po rozpoczęciu studiów, w Londynie poznaje akademickie środowisko polskich „młodych gniewnych”, wychowanych za granicą poetów, którzy nie identyfikując się z polskim narodowym rozdarciem, odżegnują się od programu emigracyjnych „Skamadrytów”.

Oto jak wspomina tamte czasy: „Z tak zwanym normalnym społeczeństwem, to ja miałem żaden kontakt. Jeżeli człowiek wychowuje się we własnym kraju, to osadzony jest w jakimś kontekście. Moim kontekstem w Londynie był uniwersytet, grono przyjaciół, z którymi łączyły mnie sprawy literacko-intelektualne. Grupa Kontynenty, z którą się związałem, to byli ludzie mojego pokolenia, zorientowani wokół pisma literackiego ‘Merkuriusz’ przekształconego później w pismo literackie Kontynenty. Był wśród nich student filologii polskiej, poeta Bogdan Czaykowski, pierwszy krytyk moich wierszy. Nasza twórczość sprowadzała się do poezji. Nie pisaliśmy powieści ani dramatów, bo do tego potrzeba jakiejś konkretnej rzeczywistości. Przez wiele lat nasza rzeczywistość była raczej zmienna i mało konkretna, dlatego skazani byliśmy na poezję.

Andrzej Busza debiutował wierszem „Łzy płyną w moim sercu” opublikowanym w Merkuriuszu w 1958 roku. Należał do garstki poetów emigracyjnych, którzy publikowali swoje wiersze nie tylko w prasie emigracyjnej, ale także w polskiej: Odra, Więź, Twórczość, Tygodnik Powszechny, Życie Literackie. Poeci związani z grupą „Kontynenty” stanowili awangardę poetycką odcinającą się od emigracyjnej polityki, dlatego akceptowani byli przez komunę. W środowisku londyńskim byli za to potępiani.

„Byliśmy kontrowersyjni,” wspomina profesor Busza tamten londyński okres, „bo nie chcieliśmy kontynuować starych wzorców. Po 1956 roku weszły jeszcze w grę względy polityczne, ponieważ emigracyjny „Establishment” czyli tzw. „Niezłomni” nie chcieli mieć nic wspólnego z Polską Ludową, nie wierzyli w tę komunistyczną Polskę. To nie był ich kraj. My natomiast, chcieliśmy nawiązać kontakt z młodymi polskimi twórcami. Po odwilży 1956 roku zaczęli do nas młodzi polscy artyści przyjeżdżać. Gościliśmy ich z radością, organizowaliśmy spotkania, a „Establishment” miał nam to za złe. A my z uwagą śledziliśmy, co się w Polsce dzieje, bo tam młoda poezja osiągała największe szczyty. Herbert. Różewicz. Szymborska. „Establishment” nie mógł nam tych kontaktów wybaczyć, jego członkowie nie byli wstanie zrozumieć, że sztuka i polityka, to dwie różne sprawy. No i do dziś jest dla mnie niesamowite, że w tutejszej Poloni powielane są tamte londyńskie schematy i ludzie nadal nie potrafią tych dwóch spraw rozdzielać. Zresztą w Polsce też nie.

W 1962 roku Andrzej Busza, obok Sławomira Mrożka i Andrzeja Brechta, został pierwszym laureatem nagrody im. Kościelskich. W 1965 roku opublikował w Londynie tom wierszy zatytułowany „Ryby na Piasku”. Po latach wegetacji w Anglii (pracował jako nauczyciel, było to raczej udręką), Andrzej Busza wraz z rodziną wyjeżdża na (jak sam mówi) „obrzeża cywilizacji”, by objąć stanowisko wykładowcy na wydziale anglistyki na Uniwersytecie Brytyjskiej Kolumbii w Vancouver. Mieszkał tam już od paru lat i pracował na uniwersytecie na wydziale slawistyki, profesor Bogdan Czaykowski. W nowym miejscu dwaj poeci ściśle ze sobą współpracują, choć każdy z nich, jak wspomina profesor Busza, podąża swoją drogą:

Po przyjeździe do Kanady nie mieliśmy kontaktów z Polonią. Nie dążyliśmy do tego. Bogdan był zaangażowany w sprawy polskie, mnie to zupełnie nie interesowało. Byłem z nas dwojga znacznie bardziej angielski, mimo, że językiem naszej przyjaźni był język polski.

Przez pewien okres swego życia pisał po polsku publikując nie tylko w prasie emigracyjnej, ale również w Polsce. Jako członek tzw. Nowej fali poezji emigracyjnej” był postrzegany w Polsce jako przedstawiciel nowatorskich nurtów poetyckich otwierających się na uniwersalność. Pisząc po angielsku nie miał szczęścia, poruszał zbyt trudne tematy, by zdobyć uznanie szerszego grona anglojęzycznych czytelników. Najnowszy tomik z 2008 roku zawierający poemat literacki „Kohelet”, jest jakby próbą rozliczenia się z rzeczywistością własnego świata.

Skazani na ‘banicję’ dwaj poeci stworzyli dwuosobową grupę twórczą. Jej końcowym dziełem jest „Pełnia i Przesilenie” dwujęzyczny tomik, w którym jeden poeta tłumaczy wiersze drugiego na lepiej sobie znany język. W efekcie powstał ciekawy eksperyment. Tomik dwóch poetów jest dowodem nie tylko na wzajemne się zrozumienie w procesie twórczym, ale również we wzajemnym przenikaniu dusz. Obaj poeci wyrośli w różnych dekoracjach, obaj rozumieją różnorodność świata. Ich kontakty z wieloma obszarami kultury leżą u podstaw uniwersalnego humanizmu cechującego poezję obu twórców. Te eleganckie w formie mądre wiersze są pomnikiem długowiecznej przyjaźni.

  Następny artykuł:

Napisz do Redakcji