E. Caputa - Z pustego i Salomon nie naleje A. Binakaj - Prewdziwy Bohater Anna Galon - O sztuce tłumaczenia E. Kamiński - Pogadanki z bacą Afrykańczyk - Malaria A. Rudzka - Niebezpieczne sprzątanie FOTOREPORTAŻ 1 ROZMAITOŚCI Kamil Godek - SPORT FOTOREPORTAZ 2 |
Pogadanki z bacą Od kiedy poszedł w Polskę pyszny żart o bacy z Hali Gąsienicowej, na której pasał owieczki, nie mógł się on opędzić turystom. A było to tak: Któryś z dziennikarzy warszawskich nagabywał go zbyt wielu pytaniami, aż baca kapecke se zeźlił. - Na przyśpiegi tu przyseł, krucafiks, cy, co ? Zapytany, więc jakie ma hobby ... No, co robicie baco jak macie dużo czasu, spławił namolnego cepra śpasem : - Ano se siedze i myśle Wiekowy już baca, Jan Gąsienica sięgał pamięcią czasów cesarza Franciszka Józefa. Był postacią nie byle jaką. Wywodził się ze sławnego na Podhalu rodu Gąsieniców, dawnych właścicieli hali, nazwanej od ich nazwiska. Pierwsze przywileje własnościowe nadał im ponoć Stefan Batory. Dokument jednak gdzieś się zapodział.. Niemal 100 lat później w 1670 roku, prawo do gruntów, lasów, wyrobisk, pastwisk i hal, potwierdził specjalnym listem król polski Michał Korybut Wiśniowiecki. W aktach wymieniono Samuela Gąsienicę oraz Jana i Sebastiana Topora. Jedno z podań dawnych wieków głosi, że stare nazwisko Gąsieniców pochodzi od osadnika pod Tatrami, który uszył sobie suknię z juhaskiej torby moręgowej, czyli w pręgi. Kiedy zobaczyli go pasterze, przezwali gąsienicą. I tak zostało. Z czasem ród stał się tak liczny, że sami Gąsienice stracili rozeznanie w pokrewieństwach. Jeden Jan Gąsienica się narodził, drugi umarł, inny się ożenił, a jeszcze innego poturbowano w bijatyce. Do nazwiska dodawano, więc przydomki. Jak któryś mieszkał pod lasem nazywano go Gąsienicą z Lasu. Rozróżniano też po tym, kto był czyim synem. Jak był od ojca Szymona zwano go Janem Gąsienicą Szymkowym. Od Józefa - Józkowym. Sławnemu skrzypkowi i bajarzowi Podhala, Janowi Gąsienicy Krzeptowskiemu Sabale dopisano Krzeptowski, stąd, że mieszkał na Krzeptówkach, a Sabała, bo odziedziczył dom na Sabałówce w Kościeliskiem. Urzeczony Tatrami, od lat młodzieńczych ciągnęło mnie w góry. Zwykle wyruszałem na ścieżki tatrzańskie od Murowańca. Było to duże, solidnie zbudowane schronisko na Hali Gąsienicowej, otoczonej niebotycznymi, poszarpanymi turniami. Stąd, na wysokości 4.800 stóp rozchodziły się szlaki w wysokie Tatry. Po drodze mijało się szałasy pasterskie, a tam właśnie bacował Jan Gąsienica, góral z dziada -pradziada. Nie zawsze była pora na pogawędki, a i baca czasami nie miał na to ochoty. A bo telo razy już ku mnie ftoś zajrzał. Kończyło się, więc na krótkiej rozmowie o pogodzie: Pogoda bedzie. Co ma niebyt? Cheba żeby nie była. Wreście któregoś letniego popołudnia, baca miał opowiedzieć o zbójnikach? Siedział na dużym głazie kurząc nieodłączną fajkę, gdy wtem za pagórka ukazała się młodzieńcza para. Rosły chłopiec i zgrabna, w krótkich szortach dziewczyna na wysokich obcasach. - A kaz to idą zagadnął baca? Kto kce niech nie wierzy, ale świat tedy był iksy jako dzisiok. Lasy były wielgie. Kiejs seł to ledwie do nieba było, co widać, hej! Po tyk haniok skałach, graźniach i ciemnych jamach, tłuce sie duk ziemny i strasy ludzi. Bo tamok złe zbójeckich skarbów pilnuje, co som po kolibach ukryte. A moc tamok tyk pieniędzy, hej ! Te zbójniki jak sie uzdobierali jeden do drugiego, tak razem szli na pieniądze. Wódke pacholską, co jak wypili niemoc i nogi popod kolana posmarowali, to ich nosiła w powietrzu, barz lepij niż oni sami szli. Ta wódka z grzekem była. W Rzymie Ojciec Święty zakazał, to jej teroz nie ma. W Polskom to było złota i śrybła moc, tak oni brali je beckami i chowali, hej! A postrach w dolinach na gazdów co mieli dudki był okrótny, hej ! Casem to i kase cysarską wzieni, ale dla baców na hali i juhasów nie robili nic. A kej ftóry był biedny to mu cwancygiery dawali. Sobie kapecke tyz chowali, a co ostało to dawali biedocie. A takie ci ino syćko brały pod siebie to był inkse rozbójniki, barz pazderne. To takiego pieklarza se hanbili i ciupaskami na śmierzć utłukli. A ty zdobycne pieniądze to był skarb zaprzysiężony. A tak zaklęty, ze niedaj Bók jak któryś go narusył bez zgody harnasia i zbójników. Takoz to było, ze Jędrek Cajka, Suchy Jaś i Stolica z Bystrego chadzali se wraz po zbóju. Hej ! I co sie nie zrobiło. Suchy przysięge złamoł. Zaprzysiężone pieniądze wzion i zakopał pod jedlicke. Juści tamok owcarze watre rozpalili i ty pieniądze się spaliły. Jeden juhas naseł je i posel śnimi do żyda. Żyd ty piniądze co sie do kupy stopiły odkupił. Zacion odymionom bryłe, patrzy o to jasne śrybło, hej ! Zaś Suchy Jaś co przysięgi nie dotrzmoł, tak z tego oślepł. Siedzi sobie ślepy pod chałupom, a Solica co tamój seł, rzece: Siedzisz Jasiu ? to sobie siedź. Kiej ci milse pieniądze niz ocy to se siedź ! A tyk dudków to sukajom do dzisiok. A nic to, że ich strasą te duky zbójników pomenconych na orawskich szubienicach. Najwieksych harnasiów wiesano tyz na haku za pośrednie ziebro. A tamok bele jakich dziadów nie wiesali ino chłopów. hej ! Wisieć na na szubienicy to była honorna rzec! Na zamku orawskim stoją subienicki A juści to najgorse zadziorniki były. Baby to za nimi jak ćmy do ognia leciały. Ocy wypatrywały, oj wypatrywały, hej ! A tyn Janosik najsławniejsy harnaś, to do cysarzowej napisał, co by przysła do takiej karcmy co tamój pod Wiedniem była. To on tamok złotom kure przyniesł i 12 jajek.. To ona przysła i tańczyli haniok bez całą noc do rana, hej ! Alek ftóry bab sie trzymoł to se długo nie pozbójował. Casem frajerka zbójnika wydała kie po nocy legł umęcony. Tako i frajerke Janosika Luptacy zjednali zeby go zdradziła. No i dobrze nie barzo, zajeli go i pod szubienicke prowadzom. Co sie stało w borze, w Bardejowym dworze Juz go mieli wieszać, kiej on odpisał do cysorza, co on ma takom moc, że sam stanie za jedyn regiment wojska. Zaś za drugi ze swoik dukatów zapłaci. Cysorz odpisał co by go popuścili, alek zakiel pismo przysło, Janosika za pośrednie ziebro na haku powiesili. Toz to wisiał , fajke pykoł i funt habryki wykurzył zacem umarł , hej ! Oj, mamicko miła, cemuś mnie nie biła ! O tyk inszych zbójnikach, dukak i skarbach ukrytych to opwiem inszym razem bo cas juz owieczki zaganiać było. * Hala gąsienicowa była jednym z większych ośrodków pasterstwa. Jeszce w 1963 roku wypasano tam ponad 400 owiec. Potem, w obawie, że owce rozdepczą hale tatrzańskie, Dyrekcja Narodowego Parku Tatrzańskiego zadecydowała przenieść wypas w Bieszczady. Redyki prewożono wagonami kolejowymi. Z Gąienicowej zniknęły owieczki, a z nimi i baca. Nie spotkałem go więcej. Pozostały po nim wspomnienia, Posłuchał, zanotował (kam) |