INFORMACJE
LOKALNE ważne adresy i kontakty NADCHODZĄCE IMPREZY ARTYKUŁY Od Redakcji- sprawa STRON Roman Fajans - Generał Bór o Powstaniu wywiad z 1945r Edward Kamiński - Poznać głupiego felieton Fotoreportaż Fotoreportaż Szkolny piknik, lato 2012 |
Edward Kamiński Poznać głupiego po śmiechu jego...
Śmiech to zbyt poważny stan emocjonalny żeby go bagatelizować. To, że pod wpływem rozbawienia wydajemy z siebie jakieś chi, chi, cha, cha, albo koński rechot, nie powinno nikogo zmylić, że mamy do czynienia z czymś niepoważnym, nie godnym analitycznej uwagi. Sama już definicja humoru w encyklopedii PWN przytłacza powagą i odbiera ochotę do przyśmieszków: Poczucie humoru jest pewną formą filozofii życia. Nie każdy z poczuciem humoru musi być od razu filozofem. Ważna jest umiejętność wyboru, co jest zabawne, a co nie. W zależności od spojrzenia należymy do osobników łatwych do współżycia, albo wprost przeciwnie. O pierwszych panuje opinia, że ich uczciwe żarty i pod pierzyną nie szkodzą. O drugich, w języku młodzieżowym mówimy, że są „upierdliwi”. Śmieją się, że ktoś w nocy się zsikał, spadł ze schodów, potknął się i nabił sobie guza. Ten rodzaj humoru preferuje większość komedii filmowych z Hollywood. Ktoś kogoś rżnie w pysk, zakleja oczy bitą śmietaną, ktoś wylatuje z domu przez zamknięte okno. Mamy „ubaw po pachy”, boki zrywać. Staropolskie przysłowie powiada: „Poznać głupiego po śmiechu jego”. Generalnie biorąc humor można podzielić na dobry albo zły. Właściwe rozeznanie, z czego się śmiejemy utrudnia wielorakość podziału tych dwóch kategorii. Odróżniamy, bowiem humor lekki, delikatny, dobroduszny, frywolny, bezinteresowny, rubaszny, ironiczny, czarny, czyli makabryczny, wisielczy pesymistyczny w katastroficznych żartach, filozoficzny, staroświecki pickwickowski, przewrotny i metafizyczno- groteskowy. Ponadto mamy humor rysunkowy, humor parodia, absurdalny, odstępujący od tzw. normy psychicznej, anegdotyczny i sytuacyjny. * W czasach jeszcze PRL-u Akademia Sztuk Plastycznych w Krakowie dla studentów z poza miasta prowadziła akademik. Zarządzał nim „cieć”, człek prosty, ale za to autorytatywny i rygorystyczny. Jednym z mieszkańców akademika był student z Afryki, przyzwyczajony do wysokich temperatur podzwrotnikowych. W nocy pod jednym kocem w łóżku było mu zimno. Poprosił ciecia o dodatkowy koc. * Przykładem komizmu sytuacyjnego może być inny przypadek. Jednym z kolegów w mojej pracy był młodszy ode mnie Karol, młodzieniec pokaźnej postury. Kawaler do wzięcia, miał powodzenie u panien. Mieszkał w domu rodziców, zajmował pokój na piętrze. Zdarzyło się wyskoczył mu wrzód na pośladku, w miejscu trudnym do zobaczenia samemu i pokazania innym. Usiłował zlokalizować przyczynę dolegliwości przy pomocy lustra, które wisiało nieco za wysoko. Karol wspiął się na pobliskie łóżko. Los chciał, że w tym czasie przyszły dwie jego wielbicielki. Otworzyła matka Karola i skierowała młode damy na pięterko. Nie spodziewając się gości, kawaler oglądał wypięty tyłek w lustrze. * Drugi rodzaj komizmu dobrze oddaje np. fraszka J.Sztaudyngera krytykująca osobnika odpowiedzialnego za jakieś niedociągnięcia, z których nie zdawał sobie sprawy: Nawet o tym nie wiedział, Natomiast przykładem krytyki łagodnej, z przekąsem, może być parafraza W Gombrowicza o koledze po piórze: Pierwszorzędny pisarz drugorzędny. To dopiero początek rozważań nad potrzebą powagi w traktowaniu humoru i komizmu wywołującego nasz śmiech. A jest jego odmian bezliku: serdeczny, łagodny, gromki, zły, złowieszczy, szyderczy, oczyszczający, huczny, drwiący, straszliwy, destrukcyjny, lekceważący, płytki, głuchy, śmiech przez łzy i uśmieszek pod wąsem. Mniejsza z tym, że można umrzeć ze śmiechu, śmiejąc się do rozpuku, pęc ze śmiechu, nie utrzymać moczu, a w grubszych przypadkach narazić otoczenie na efekty zapachowe. Tak skrajne przypadki jak „pełne portki śmiechu” występują raczej w drugorzędnych metaforach literackich. Bardziej przykuwa uwagę to, co nas rozśmiesza. Niewątpliwie największy udział mają w tym dowcipy i anegdoty. Ilość ich, jaka narasta każdego dnia w druku zapełniłaby półki bibliotek całego świata. Na szczęście tylko niektóre są zapamiętane i zapisane. Większość trafia do lamusa. Kawały też starzeją się, albo z upływem czasu ulegają zmianie. Dawniej o staruszku zerkającym na podkasaną dzierlatkę mówiło się, że mu się krew burzy; dzisiaj powiada się, że mu się wapno w żyłach lasuje. * Podział kawałów, dowcipów i anegdot na głupie i dobre jest pierwszą selekcją w systematyce. Głupie w rodzaju polish jokes i takie jak np. podłożenie komuś pineski na krześle, jako niezbyt finezyjne wykluczamy z rozważań. Nota bene w moim bibliotecznym zbiorze mam trzy książeczki Polish, Italian i Irish jokes z identycznymi dowcipami, tylko ze zmienionymi tytułami. Głupota jest uniwersalna. * Z dowcipów związanych z historią możemy np. przytoczyć anegdotę o Królu Kazimierzu Wielkim: Wybitny monarcha, w przerwach przebudowy Polski drewnianej na murowaną, prowadził bogate życie buduarowe. Miał wiele kochanek i nieślubnych dzieci. W nauce historii ojczystej pomijano tę część jego zasług, by inspirować młodzież szkolną bardziej działalnością oficjalną. Jedną z królewskich kochanek była piękna Żydówka Esterka, co jest faktem historycznym. Po pierwszej nocy Esterki w łożu monarchy, jej matka Ruchla, żona kupca bławatnego Salomona Bersza, zapytała córkę: * Wiele z niezamierzonych dowcipów „historycznych” zawierają zeszyty z wypracowaniami szkolnymi. Oto kilka z nich: * Kopalnią uciesznych powiedzonek są przysłowia ludu polskiego. Ponoć Carventes powiedział, że przysłowie jest krótkim zdaniem opartym na długim doświadczeniu. Obok sentencji dydaktycznych, jak np. „ Jak Kuba krowie w żłobku, tak krowa Kubie w skopku”, jest w nich wiele rubasznego humoru. W zbiorze „Przypowieści i ciekawszych zwrotów językowych ludu polskiego na Śląsku”, wydanym w 1885 roku przez A. Cinciałę, działacza i etnografa, znajdujemy np. lapidarne stwierdzenie: „Odważny i w kościele pierdnie”. Zanotowana przez tegoż etnografa krytyka pisarza gminnego, zadufanego w swym urzędzie: „Jak się z chłopa zrobi pisorz, to se myśli, że je Cysorz”. Rubaszne były gry słowne, którymi między innym zabawiano się w dworach szlacheckich w ubiegłych wiekach. Zabawa polegała na rozwiązaniu jakiejś zagadki, lub daniu trafnej, dowcipnej odpowiedzi na pytanie. Zbigniew Kuchowicz w wydaniu „Obyczaje i postacie Polski szlacheckiej XVI XVIII wieku” podaje: * Do historii należą niezliczone kawały polityczne z okresu wojny, okupacji niemieckiej i sowieckej, a później rządów PRL pod kuratelą radziecką. Opowiadanie dowcipów politycznych wymagało sporej odwagi. System zwycięskiego socjalizmu, bronił się wsadzaniem za kratki nie tylko dowcipniśów, ale i słuchaczy. Drakońskie kary tylko pomnażały szydercze śmiechy. Drwiono z nonsensów systemu, głupoty jego przywódców i ludzi aparatu władzy. Swoista forma buntu, rozładowywała wewnętrzne napięcia społeczeństwa, była pewną formą pociechy i pokrzepienia. W 1945 roku George Orwell napisał pracę na temat angielskiego humoru. Zawierała ona sentencję: „Każdy żart jest niewielką rewolucją”. Za taką oto „dowcipną rewolucję” w zaanektowanej przez ZSRR wschodniej Polsce, opowiadający i słuchający mieli zagwarantowaną, bezpłatną podróż do gułagu na Syberii i niepłatną tam pracę: Z zajęciem wschodnich terenów Polski, jak za dotknięciem zaczarowanej różdżki zniknęły w sklepach wszystkie towary. Zapoczątkowało to spekulację na czarnym rynku. Dwaj milicjanci zatrzymują przechodnia. Żądają okazania dokumentów. Ma on przy sobie jedynie wynik badania moczu. Czytają białka niema, cukru nie ma. * A to kilka przykładów z PRL-u, o której mówiono, że jest najweselszym barakiem w obozie socjalistycznym: Aktywistów, Macieja i Grzelę, posłano do zwiedzenia kołchozów w ZSRR. Wrócił tylko Maciej. Pytają go: Wśród wielu tytułów, Stalina nazywano „Słońcem narodu”. Na wystawie obrazów w Warszawie, woźny zobaczył przed portretem Stalina nagiego mężczyznę. Wszystkie wielkie wynalazki, łącznie z maszyną parową i radiem były ponoć dziełem radzieckich, domorosłych talentów. Pytanie: * Przednie dowcipy rodzą się na Podhalu. Górale, lud krzepki, niezależny, dumny i zadziorny, skory do bitki i wypitki. Odznaczają się inteligencją, sami z siebie żartują i śmieją się. Klasycznym żartem góralskim jest wywiad dziennikarza z bacą: Na zebraniu przed referendum w 1947 roku, komunistyczny agitator często powtarza określenie „trzeba iść z prądem”. Po referacie, do dyskusji górale wypchnęli wygadanego, starego Macieja. * Odrębnym charakterem wyróżniają się dowcipy żydowskie: Moritz skarży się koledze. * Z cyklu kawałów medycznych ”przychodzi baba do lekarza”: * Wojskowe dowcipy są proste. Nie wymagają intelektualnego przygotowania w odbiorze: Do jednostki wojskowej, w której odbywa służbę Kowalski doręczono telegram z zawiadomieniem, że Kowalskiemu umarła matka. Dowódca poleca kapralowi w oddziale przekazać tragiczną wiadomość. * Dla odmiany dowcip o Amerykanach. „Prawdziwy Amerykanin jest dumny ze swej ojczyzny, USA, która pokonała Hitlera w wojnie wietnamskiej w Czeczeni”. * Śmiech jest uniwersalny, powszechny w każdej kulturze na kuli ziemskiej. Wszyscy się śmieją tylko nie z tego samego, nie z tych samych dowcipów. Robert Lynch z Rotgers, Stanowego Uniwersytetu w New Jersey przeprowadził eksperyment z udziałem 59 studentów, mężczyzn i kobiet z różnych regionów świata. Pokazywał on 30 minutowy film z występu komika, żartującego z różnic płci i ras. Oprócz projekcji przeprowadził test utajonych skojarzeń dla odkrycia uprzedzeń wobec starszych osób czy młodszych, ludzi o innym kolorze skóry, czy mężczyzna kojarzy się badanym ze słowem kariera, a kobiety z gotowaniem. Badano również reakcje twarzy. Mimika, bowiem zdradza czy udajemy, że nie śmieszą nas dowcipy rasistowskie lub seksualne. W podsumowaniu wniosków z badań Lynch twierdzi, że śmieszy nas to, co wydaje się nam prawdą. Śmiejąc się z czyichś dowcipów, podzielamy ich ukryte skojarzenia, stereotypy i preferencje. Innymi słowy, odczuwamy więź z osobami podzielającymi nasze poczucie humoru. Należymy do tej samej grupy, tego samego plemienia. Możemy dzielić się informacjami i wiedzą, współpracować, a nawet założyć rodzinę.
|