INFORMACJE NADCHODZĄCE IMPREZY Victoria Film Festival Zabawa Welentynkowa
ARTYKUŁY
Ewa Korzeniowska - Ojciec ludu małorosłego 2012 Rokiem Janusza Korczaka Ewa Caputa - Łeb Hydry antysemityzm Paweł Romaniszyn - Vandalism strictly condemned Ewa Caputa - Siema!!! Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy w Vancouver Magdalena Hen - Bałkany Dyskretny urok stereotypów Ludwik Wilczyński - Himalajski Boom cz.5 o polskich sukcesach w Himalajach ECK - 80 milionów Nowa książka Wielka Orkiestra Świątecznej pomocy fotoreportaż |
Ewa Korzeniowska Ojciec ludu małorosłego
Bez zegara ( Janusz Korczak, Pisma Wybrane. T.2 Str. Nasza Ksiegarnia 1978 ) „Wiele razy myśleliśmy o tym jak żegnać, jakich rad udzielać. Niestety słowa biedne są i słabe. Ważnym elementem wychowawczym w prowadzonych przez Korczaka placówkach były wydawane przez dzieci gazetki, w których każdy ze wielkiej rodziny sierocińca mógł się swobodnie wypowiadać na każdy temat. W 1926 roku Korczak założył pismo dla dzieci i młodzieży „Mały Przegląd”, które ukazywało się w piątki w przy warszawskim Przeglądzie Polskim. Piszącymi do tygodnika były dzieci i dorośli. Jednym z małych autorów piszących w końcu lat 30-tych w Małym Przeglądzie był polski pisarz żydowskiego pochodzenia, Józef Hen. Oto jak wspomina on wydarzenia z tamtych lat swej książce „Nowolipie”, która w tych dniach ukazuje się na amerykańskich półkach księgarskich: Leżałem w łóżku chory, jakaś grypa, kiedy do domu przyszli dwaj chłopcy z Małego Przeglądu. Bo redaktor zaprzęgał do roboty, niekoniecznie dla oszczędności, chętnych do takiej współpracy. Przynieśli mi nagrodę za moje liściki, książkę pamiętam dobrze: Przygody Kapitana Korkorana, autorstwa Assolanta i jeszcze pocztówkę z wymalowanymi na niej wisienkami. Ta pocztówka uprawniała do wejścia na seans filmowy organizowany przez redakcję i wprowadzenie dodatkowo dwóch osób. Redakcja, jak to było w zwyczaju Starego doktora, odwracała porządek rzeczy: nie rodzice zabierają dziecko do kina, ale dziecko funduje kino rodzicom. Strasznie, więc byłem ważny. Poszliśmy z mamą i Hipkiem. Mój brat sprawiał wrażenie, ze się nudzi. Może czuł się upokorzony, że to nie on dostał pocztówkę z wisienkami. Może chciał mi pokazać, że to żadne mecyje, to moje kino. Znalazł sobie rozrywkę w kopaniu po łydkach pana, który siedział przed nim. Pan odwrócił się i upomniał go, żeby się uspokoił. I wtedy zobaczyłem, ze tym panem z bródką, którego kopał mój brat jest Janusz Korczak. Szepnąłem: „Przestań to Korczak”. Brat nie zwracał uwag, być może, że ta wiadomość tylko go podnieciła. Byłem w rozpaczy. Bo przecież wiedziałem, że Korczak kocha dzieci. I teraz sobie pomyśli, że może nie bardzo jest, za co. Pan z bródką raz jeszcze upomniał mojego brata, ale nie dał mu rady: zamiast wychować złe dziecko- przesiadł się po prostu do innego rzędu. Później, grubo później wracałem czasem myślą do tej sceny. Dręczyła mnie. Myślałem o Kroczaku, który poszedł na śmierć z dziećmi, myślałem moim bracie, który też zginął podczas wojny, tylko nie wiem jak. Myślałem o tym czytając pamiętnik Korczaka z getta, w którym zapisał, że bywają i złe dzieci, że potrafi nawet jakieś znienawidzić. Ale mam nadzieję, że nie pomyślał tak o moim bracie. To nie był zły chłopiec, tylko lubili uchodzić za łobuziaka. I myślę, że Korczak to rozumiał, i dlatego przesiadł się po prostu do innego rzędu. W pierwszy dzień drugiej wojny Janusz Korczak ubrał się w polski oficerski mundur lekarza wojskowego z czasów, gdy służył w armii i chodził w nim przez całą okupację. Odmawiał noszenia opaski z gwiazdą Dawida. Zwykł mawiać, że są prawa boskie i prawa ludzkie, to o opasce, to prawo ludzkie i on nie musi go słuchać. Był odważny. Patrzył Niemcom prosto w oczy bez lęku. Zachowywał godność nawet w najtrudniejszych chwilach, gdy bywał przez nich bity. W czasie wojny jego ukochany Dom Sierot Żydowskich znalazł się w getcie warszawskim. W budynku sierocińca kazał zamurować okna od ulicy za wszelką cenę chciał odizolować swoje dzieci od tego, co się dzieje na zewnątrz. Walczył o nie jak lew o to, by bez względu na okoliczności wiodły w sierocińcu spokojne, normalne życie. Jestem bezdzietnym ojcem dwustu dzieci oznajmiał ludziom, od których chciał wyciągnąć coś dla swoich podopiecznych. Byłby gotowy zwrócić do samego diabla z prośbą o $500 zł, wóz kartofli czy kilku worków mąki byle tylko w sierocińcu było, co jeść. Przygotowywał je do życia, przygotowywał je też do ewentualnej śmierci. W lipcu 1942 roku dzieci pod jego kierownictwem przygotowały sztukę Rabindranath Tagore „Na poczcie” opowiadającej o śmierci jako duchowym, spokojnym przejściem na drugą stronę. Gdy już wiadomo było, że będą ewakuować Dom Sierot, proponowano Korczakowi wielokrotnie z różnych stron, by został, oferowano mu doskonale papiery, ale nie skorzystał. Gdy 5 sierpnia 1942 roku do drzwi łomotały hitlerowskie kolby, a trzymane na smyczy niemieckie owczarki ujadały złowieszczo, Doktor wyszedł przez sierociniec, rozkazał niemiecki SS omanom odprowadzić psy i schować karabiny. Powiedział, że wyjdą sami. Kazał się dzieciom wykąpać, uczesać, włożyć najlepsze ubranka i gdy wszystkie były gotowe wyszedł z nimi czwórkami przed sierociniec. Pierwsza czwórka niosła sztandar z zielonym symbolem Domu Sierot. Godnie przeszli ulicami getta. Na Umschlagplatz załadowali cały orszak do bydlęcych wagonów. Zostali przez Hitlerowców zamordowani w Treblince. Janusz Korczak zginął wraz ze swymi dziećmi, ale na niebie jaśnieje jego gwizda. Rok 2012 Senat Rzeczpospolitej ogłosił rokiem Janusza Korczaka.
|