INFORMACJE NADCHODZĄCE IMPREZY Polski Lunch Andrzejki Mikolaj
ARTYKUŁY
Czeslaw Zysk - Ewa Caputa - Edward Kaminski - Magdalena Hen - Paweł Romaniszyn Zelnik w Domu Polskim fotoreportaż |
Edward Kamiński W niebie się mówi tylko po polsku
Znawcy Przedmiotu mówią, że było by piękniej w Unii Europejskiej gdyby policjantami zostali Anglicy, szefami kuchni Francuzi, inżynierami Niemcy, kochankami Włosi, a koordynacją zajmowali się Szwajcarzy. Natomiast nie daj Bóg żeby szefami kuchni zostali Anglicy, mechanikami Grecy, kochankami Szwajcarzy, policjantami Niemcy, a koordynację działań powierzono Włochom. Ani chybi Unia by upadła. Czyż nie obraliśmy się „narodem wybranym” w przekonaniu, że Polskę Bóg szczególnie otaczał opieką? Dał nam wielkie bogactwa i hojniej wyposażył niż inne narody. Doktrynę narodu wybranego zapoczątkował wiek XVI. Szczyciliśmy się przynależnością do chrześcijanizmu rzymskiego i wyższością nad innymi. W wersetach Biblii doszukiwano się podobieństwa do dziejów Polski. Któż dzisiaj pamięta prócz niektórych szperaczy w starych manuskryptach i historyków, o rozprawie Franciszkanina, doktora teologii świętej, ks. Dębołęckiego. W roku 1633 w wywodzie jednosłownego państwa świata oznajmił: „że najsławniejsze w Europie Królestwo Polskie, lubo scytyjskie samo tylko na świecie ma prawdziwe sukcesory, Jadama, Seta i Jafeta, w panowaniu świata od Boga w raju postanowionym”. W wywodzie wprost oznajmia: Polacy „Scytowie, najdawniejszy naród świata w prostej linii dziedziczą władzę polityczną nad całym światem”. Rewelacja goni rewelację tron świata przeniesiono z Libanu do Korony Polskiej. Uczony kleryk stwierdził nawet, że: „język słowiański jest pierwotnym na świecie”, ponieważ „pierwotny język syryjski, którym Jadam, Noe, Sem, i Jafet gadali nie inszy był niż słowiański”. Greczyna, łacina i insze języki ze słowiańszczyzny są wyprowadzone”.
Koła szlacheckie przyjmowały mity z najwyższym ukontentowaniem. Prześcigano się w rozprawach o swych rzekomo przodkach z czasów rzymskich; zwłaszcza w rzymskie pochodzenie wierzono na Litwie. W ślad za szlachtą reszta pospólstwa przekonana była o pierwotności naszego języka i że „w niebie mówi się tylko po polsku”. Przypominam o tych wywodach z obawą. Czy komuś nie posłużą dziś do żądań obwieszczenia języka polskiego językiem światowym. Można sobie wyobrazić zamieszanie tymi: „chrząszcz brzmi w trzcinie i stół z powyłamywanymi nogami”. Faszerowana takimi mitami Polska wśród krajów słowiańskich i europejskich pretendowała do najważniejszego i najdoskonalszego państwa, którego podstawową cechą była nieograniczona wolność szlachecka. Baron niemiecki podporządkowany swemu władcy był gorszy od polskiego szlachcica, równego królowi. Na arystokratów innych nacji patrzono z lekceważeniem. Wyjątkiem był republikański Rzym. Mniemanie o naszej wyjątkowości umacniały pisma i kazania z ambon kościelnych. Za czasów Augusta II ( 1697 1763 ) broszura pt. „Wolność polska” przekonywała, nie masz pod słońcem świata narodu tak wolnego jak Polska. Ówcześni kaznodzieje głosili: „ Wolność jest żyć, jak kto chce, według Pana Boga i rozumu, nie zawiedzionego błędami żadnymi”. Niestety ci, którzy interpretowali wolność, jako możność stanowienia praw i podlegania im byli w mniejszości; nie mieli posłuchu. Polska nierządem stała. W ogólnym bezhołowiu i anarchii wszelkie instytucje państwowe zależały jedynie od dobrej woli i uznania. Wielki trybun szlachecki Jan Zamojski powiedział: „nikt u nas żadnego rządu nie uznaje, jeżeli mu się sam dobrowolnie nie poddał”. Tak doszliśmy do sedna przyczyn wszystkich nieszczęść, jakie spadły na Polskę w ostatnich wiekach. O dziwo (!), ani postępujące klęski, ani rozbiory Polski nie podważyły teorii o „narodzie wybranym”, zmieniła się jedynie jej interpretacja. Zadufanie naszą dominacją było tak silne, że w czasach klęsk i upadku państwa umacniało się poczucie misji do spełnienia. Naród polski twierdzono jest wybrany przez Boga, by powstawszy z upadku, przewodzić światu. Dowodem wyjątkowej łaski boskiej było np: cudowne ocalenie po potopie szwedzkim.
Można rzec, że specjalnością pierwszego nurtu są cuda nawet, gdy czasami zaskoczony Kościół formalnie je nie uznaje. Wiara ludu okazuje się silniejszą niż zaprzeczenia Kościoła. Oblicza się, że liczba osób odwiedzających nieformalne sanktuaria wraz z uznanymi, takimi jak Jasna Góra częstochowska, Gierzwałt, Św. Lipka, dochodzi do 4 milionów rocznie. Ograniczę się tylko do miejsc cudów, o których ostatnio głośno w Polsce. W Kościele parafialnym w Sokółkach na upuszczonej na podłogę hostii ukazała się mała, czerwona plamka. Badania trwają; kilku naukowców przypisuje to działaniu bakterii zwanej pałeczką krwawą. Cud roztrąbiony przez tabloidy lud uznał za prawdziwy. Wielotysięczny tłum, modli się, płacze, na kolanach przepełnia kościół. Wprawdzie nadzwyczajne zjawisko nie zostało jeszcze formalnie wpisane w poczet cudów, ale w czasie mszy 2 października br. metropolita białostocki oznajmił, że zostali wybrani, bo Bóg jest wśród ludu i tu rodzi się na nowo nadzieja dla świata. Działkową altankę w Oławie z płaczącą Matką Boską odwiedziło w szczytowych dniach rozgłosu około 200 000 osób. W Kępie Gosteckiej wierni dojrzeli odciski stóp Matki Boskiej. W Różanie i Żyrardowie widziano Matkę Boska na drzewie, a w Terespolu płakała ikona. W ostatnich miesiącach powodem wielkich zgromadzeń wierzącego ludu była figura z krwawiącą koroną w krośnieńskim kościele. Badanie wykazało, że krew była zwykłą farbą. Nieodłącznym elementem polskiego folkloru katolickiego nagłaśniającym cuda są wizjonerzy. Popyt na cuda rośnie i wizjonerów w równie cudowny sposób przybywa. 14 lat temu zjechało z różnych stron świata do Oławy kilku wizjonerów. Było to swego rodzaju uznanie dla mistycyzmu polskiego. Razem z rodzimymi było ich wówczas 12. Dziś samych tylko Polskich podobno jest około 30-tu; wierzący lud czci ich niemal na równi z cudami. Zmonopolizowali oni przekazy z niebios. Niemal, na co dzień rozmawiają z Matką Boską i zależnie od potrzeb z różnymi świętymi. Przekazy tych rozmów są do siebie sztampowo podobne, jak z pod jednego pióra. Przepowiadają kataklizmy, przestrzegają przed aborcją, Żydami, masonami, zwłaszcza przed Niemcami, którzy czyhają na nasze ziemie. Jeden z wizjonerów, William Kamm mieszkający w Austrii dorobił się w Polsce około 1000 posłusznych wyznawców, tzw. Kamykowców. Kościół ogłosił ich sektą. Kamm utrzymuje pozagrobowy kontakt z błogosławionym Jerzym Popiełuszko w języku angielskim. Tłumaczenie na polski rozpowszechnia w druku. Wśród tych ultra konserwatywnych przekazów są takie na przykład że kobiety nie powinny chodzić w spodniach. Od piętnastu lat słuchacze Radia Maryja, a jest ich blisko milion, karmieni są wizją stałego zagrożenia Polski. „Grożą nam Żydzi, bo nasi biedacy zapłacą bogatym Żydom za mienie odebrane im przez Niemców”, „Nadciąga straszliwa, homoseksualna cywilizacja śmierci i trzeba ratować kraj”, „trwa germańska inwazja na Polskę” oto wyjątki tekstów i tematów audycji radia ojca Rydzyka. W ostatnich miesiącach kilku liderów prawicowej opinii wypowiedziało się na łamach prasy o kierunkach nowego, polskiego mesjanizmu. W skrajnie prawicowym, nacjonalistycznym tygodniku „Uważam Rze”, Rafał Ziemkiewicz dowodzi, że reaktywizacja mesjanizmu jest drogą do modernizacji Polski jest misją do spełnienia. Trudno jest zaakceptować głoszone hasła, zwłaszcza stwierdzenie graniczące z absurdem, że „bez mesjanizmu nie będziemy nowoczesnym narodem”. Jak dotąd ową „nowoczesność” demonstrowano w pochodach w czerwonych kapach z krzyżem, pod pałacem prezydenckim w Warszawie. W idei ogłoszenia Chrystusa królem Polski (królową jest Maryja), upatruje duchową odnowę naszego kraju ultrakatolicki publicysta Tomasz Terlecki, na łamach ultra prawicowego tygodnika „Gazeta Polska”. Liczna grupa zwolenników intronizacji ma już nawet swego przedstawiciela w Sejmie. Jest nim Artur Górski, poseł z ramienia opozycyjnej partii PiS. Wsławił się poprzednio wypowiedzią po wyborze Baracka Obamy na prezydenta USA: „to już jest koniec cywilizacji białego człowieka”. Próbą wskrzeszenia idei mesjańskiej była publikacja tekstu ( manifestu ideowego) w ogólnopolskim dzienniku „Rzeczpospolita”, w maju tego roku pt. „Mesjanizm dla mas”. Autor, Michał Łuczewski, socjolog, adiunkt Uniwersytetu Warszawskiego wskazuje na potrzebę zmian w przesłaniach mesjanistycznych. Między innymi pisał: „jesteśmy na innym etapie i toczymy inne walki”. Nowym ma być wywikłanie się z walki politycznej między prezesem PiS a premierem rządu Donaldem Tuskiem, co jest niewątpliwie słusznym stwierdzeniem. x x x Meandry filozoficznych rozważań mitologii ofiary i cierpienia, jako drogi do odrodzenia narodu poprzez mękę, wywołują uczucie zupełnego oderwania się od rzeczywistości. Męka, cierpienie, ofiara - ślepy zaułek, w który zatrzymał się czas i logika. To by było jeszcze pół biedy. Gorzej, że mesjanistyczne przesłania podlane patriotycznymi hasłami „Bóg, honor i ojczyzna” wykorzystuje garść cynicznych polityków dla zdobycia władzy w kraju. Mesjanizm dla mas to istotna część strategii PiS, w opozycyjnej walce z pragmatycznym rządem. To też masy, które wciąż zawodzą w kościołach pieśń: „ojczyznę wolną racz nam dać Panie”, są większością elektoratu tej partii. Ta część społeczeństwa o ograniczonej wiedzy o świecie współczesnym, opowiadając się przeciwko zmianom i reformom, jest poważną przeszkodą w rozwoju demokratycznego państwa. Oponowano nawet przeciwko dołączeniu Polski do zjednoczonej Europy, którego historyczne znaczenie można porównać z chrzestem Polski za Mieszka I. Jeżeli mamy czegoś oczekiwać od wskrzeszanego na nowo mistycyzmu, to przede wszystkim modlitwy, abyśmy stali się wreszcie normalną społecznością współczesnej Europy, a nie wydumanie wybranymi, patriotycznymi cierpiętnikami z przedmurza chrześcijaństwa oczekującymi cudów, które wydobędą nas z zaściankowego zacofania. Co do patriotyzmu, na który tak często się powołujemy, czas sobie wyjaśnić: patriotą jest nie ten, który stale odwołuje się do przeszłości, ale zarówno polityk jak i szeregowy obywatel przestrzegający praw i porządku w kraju. PS. W ostatnim głosowaniu wyborcy opowiedzieli się za normalnością. Dla zdecydowanej większości społeczeństwa nie ważne jest, w jakim języku mówi się w niebie, byle mówiono do rzeczy.
|