nr. 30
VICTORIA, BC,
listopad 2011
NavBar

INFORMACJE 
LOKALNE
ważne adresy i kontakty


NADCHODZĄCE IMPREZY
I WYDARZENIA

W DOMU POLSKIM

Polski Lunch
20 listopada

Andrzejki
zabawa
26 listopada

Mikolaj
11 grudnia


ARTYKUŁY

Czeslaw Zysk -
Wolnosci Jutrzenka
Wspomnienie
Józefa Piłsudskiego


Ewa Caputa -
Powrót do Warszawy

Józefa Piłsudskiego


Edward Kaminski -
W niebie po polsku
O polskim mesjanizmie


Magdalena Hen -
Francja - do własnej
bramki
O francuskim kinie


Paweł Romaniszyn
Franciszkanie
w Ugandzie
Reportaż z Afryki


Zelnik
w Domu Polskim

fotoreportaż


Rozmaitości

Ewa Caputa

Powrót do Warszawy

Pociąg turkotał miarowo siekając pękami iskier szarość krajobrazu. W głowie mu ten stukot brzmi powtarzającym się słowem - „wra - cam, wra - cam, wra - cam”. Po miesiącach bezczynności w więzieniu wraca do Polski. Ojczyzna go potrzebuje. W duchu czuje satysfakcję, bo dawno przewidział taki właśnie bieg wydarzeń. Austro-Węgry skapitulowały. Rosja wykończona wojną poddała się swojemu ludowi. 7 listopada 1917 roku, władzę w Rosji przejęli komisarze ludowi. Na ich czele stanął Lenin, który w tym celu wrócił do kraju z wygnania. Rewolucja pełznie. Teraz obejmuje Niemcy, dociera do Berlina. Marynarze w Kilonii rozpoczynają powstanie. Niemcy płoną czerwienią flag. W Berlinie powstają rady żołnierskie i robotnicze. W Lublinie towarzysze proklamują Tymczasowy Rząd Ludowy Republiki Polskiej, na którego czele staje Ignacy Daszyński. Towarzysz Wiktor chce być z nimi, choć rozumie, że Polakom po 107 latach niewoli potrzebna jest silna ojczyzna, a nie rewolucja. Wracam, wracam, wracam… Wraca z wygnania, tak jak rok temu wracał Lenin, ale on nie stanie na czele rewolucji. Najpierw trzeba stworzyć państwo, a dopiero potem walczyć o zmiany socjalne. Ma za sobą wiele lat działalności w PPS, a jednak czasy legionów i godziny spędzone na rozmyślaniach w Magdeburskiej twierdzy, sprawiły, że rozumie, iż wolna ojczyzna jest sprawą największej wagi. Dużo myślał o przyszłej Polsce, która powstaje. Chciałby żeby był to demokratyczny kraj, w którym wszyscy obywatele, bez względu na wyznanie, pochodzenie i rasę mają takie same prawa. Wracam. Wracam. Wracam – stukają koła. Przed oczyma z szarości wyłaniają się podwarszawskie krajobrazy. Nie ma czasu na wzruszenia. Ojczyzna go woła. Czekał aż nastąpi ten moment. No i stało się.

9 listopada, hr. Kessler wpada do twierdzy jak bomba. Nie daje mu czasu na pakowanie – liczy się każda sekunda – mówi.
Razem z Sosnowskim, towarzyszem niewoli, wychodzą z twierdzy, tak jak stoją. Najpierw wiozą ich do Berlina. Myśli, że to żart, gdy w hotelu Continental, gdzie ich przywieźli na nocleg, pokazują mu niemiecką gazetę z jego zdjęciem i notatką, że został naczelnym wodzem tworzącej się polskiej armii. Wie, czego po nim oczekują niemieccy politycy. Po przeprowadzonej z nimi rozmowie rozumie, że jednym z pierwszych jego zadań będzie bezpieczna ewakuacja niemieckich wojsk z terenu Królestwa, ale co dalej? Nie wie nic ponadto, że jest potrzebny w odradzającym się kraju. Jest 7:30 rano. Pociąg wjeżdża na Dworzec Wiedeński w Warszawie. Uderza go wilgocią warszawski poranek. Na peronie stoi kilka osób wiwatujących na jego widok. Przygląda się zebranym. Nie ma wśród nich jego drugiej żony, Oli. Podchodzi do niego dowódca POW, Adam Kot. Wita się. Salutuje.
– Panie komendancie jesteśmy gotowi.
Już zbliża się do niego Książę Zdzisław Lubomirski, przewodniczący Rady Regencyjnej, (nieformalnego rządu polskiego w zaborze rosyjskim powstałego pod carską protekcją).
– Witam w ojczystej ziemi, Panie komendancie, zapraszam do siebie na śniadanie.
Piłsudski wsiada do auta księcia. Jedzie z nim do pałacu Lubomirskich na Frascati. Rozmowa z księciem uświadamia mu konieczność pozostania w Warszawie. W mieście panuje chaos. Masowe rozbrajanie niemieckich żołnierzy. Ludzie zaczynają handlować bronią. Zdarzają się bójki i awantury uliczne. Koszary pełne są rosyjskich jeńców.
Mówi o swoim planie wyjazdu do Lublina.
– Pan jest potrzebny w Warszawie, Panie komendancie. Trzeba wprowadzić porządek, panie komendancie. Cała nadzieja w panu. No i liczymy, że pójdzie Pan na Lwów.
– Najpierw musimy stworzyć silne państwo, panie hrabio.
Z pałacu jedzie do pensjonatu na ulicę Moniuszki 2. Wiadomość o jego powrocie rozchodzi się w mieście. Na ulicach wiwatujące tłumy. Lokaj z pensjonatu posłany do sklepu po bieliznę i koszule dla naczelnika, z trudem przeciska się przez tłumu wracając ze sprawunkami. Właścicielki pensjonatu własnoręcznie czyszczą i prasują mundur i płaszcz Józefa Piłsudskiego.
W końcu jest gotowy. Wychodzi na balkon. Morze bieli i czerwieni. Tłum ogromny. Macha do nich. Tłum się ucisza. Jest wykończony, boli go gardło. Mówi zaledwie kilka słów.

W korytarzu oczekują na przyjęcie interesanci, jest wśród nich delegacja Lubelskiego Rządu. Wręczają Piłsudskiemu sztandar PPS.
Nie może przyjąć tego sztandaru, choć jest bardzo piękny, bo jego towarzysze są przedstawicielami jednej partii, a nowa Polska będzie wielopartyjna. Najważniejszy jest obecnie interes narodowy.
Najpierw musi doprowadzić do umocnienia władzy w Polsce. Dopiero po południu znajduje chwilę, by poznać swą nowo narodzoną córkę.

Następnego dnia, 11 listopada Rada Regencyjna przekazuje Piłsudskiemu władzę wojskową. 14 listopada, oddaje w ręce naczelnika władzę cywilną. Powstaje II Rzeczpospolita. W zgiełku i zamieszaniu nie widzi, jaka jest piękna.

  Następny artykuł:

Napisz do Redakcji